poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Co było, a nie jest ... czyli otrodoncja u przedszklaka

Zaginęłam w akcji ...
Przez długi czas mnie tu nie było, wszystko za sprawą podjęcia pracy i dzielenia każdej wolnej chwili z rodziną.
Zatęskniłam jednak a blogiem więc jestem, i mam nadzieje pozostać.

U całej naszej czwórki wielkie zmiany, jednak za największą uważam aparat Florianka.
Jak już pisałam TU, znalezienie specjalisty, który będzie chciał współpracować z niespełna 4 latkiem było bardzo trudne.

Znaleźliśmy go w Warszawie, podjęliśmy decyzje i sumiennie tam jeździmy. Pani Ortodontka jest wspaniałą osobą, która uwzględnia nasz dojazd z Olsztyna i ogranicza ilość podróży do minimum.

Na pierwszej wizycie Florian po przymierzał i dostał wytyczne do uszycia "czapeczki pilota", dał także wyciski ząbków, by już na kolejnej wizycie odebrać aparat.

Wczoraj już go dostał. Poza właściwościami ortodontycznymi aparat ma też ząbki, więc pełni rolę protezki. Dzięki temu Floruś będzie mógł lepiej mówić i przystojniej wychodzić na zdjęciach ;)




Na tym zdjęciu widać Florianka jeszcze bez aparatu.



Na kolejnym już szczery uśmiech z ząbkami



Koszt takiego aparatu to ok. 600zł. U nas z względu ortodontyczno -logopedycznego był niezbędny.
O tym jak wygląda aparat i jak się o niego dba, w kolejnym wpisie.

A wy co myślicie o aparacie dla malucha? Robicie czy czekacie aż podrośnie?
Widać różnice?

pozdrawiam serdecznie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...